"Zapomnienie"
Duży, majestatyczny dąb rósł w parku od dziesięcioleci. Dawał schronienie zakochanym kradnącym pocałunki pod jego baldachimem. Stanowił mieszkanie dla rodziny drozdów, która zeszłej wiosny powiększyła się o skrzeczące pisklę. Osłaniał przed wzrokiem dorosłych młodzież, która odpalała swoje pierwsze papierosy i próbowała gorzkiego piwa.
A potem zarządca wyciął stary dąb i posadził kilka wiśni, które miały uatrakcyjnić wygląd alejki. Zakochani przenieśli się na ławkę pod wielką wierzbą, drozdy uwiły gniazdko na pobliskim klonie, a młodzież wyniosła się do innego parku. Wszyscy powoli zapomnieli o poczciwym dębie. I czasem tylko jakiś stary przechodzień uśmiechnął się na myśl o minionych latach jego świetności.
"Jak jest naprawdę?"
Widzę zielone pola i niebieskie chabry wpatrujące się w słońce. A w oddali coś na kształt miasta wypełnionego ludźmi, do których tak tęskniłam. Pragnę biec do nich z otwartymi ramionami oświetlona blaskiem jasnych promieni.
Widzę rzekę, na której kołysze się łódź z ponurym demonem. Metaliczny posmak w ustach przypomina, że nadszedł czas zapłacić za czas, za smutki, za uciechy.
Widzę kręgi i białą różę skrywającą majestatyczną postać na tronie. Chcę iść do światła, ale nogi mam skute lodem.
Widzę wreszcie ciemność, w której jest wszystko i nie ma też nic.
A jak jest naprawdę?
Nie wiem.
Tam jeszcze nie byłam.
"Brzmię"
Oparłam łokcie o balustradę balkonu i zapatrzyłam się na opustoszałą niemal ulicę. Głowa bolała mnie w miejscach, w których uciskał ją diadem. Miałam ochotę zdjąć go i rzucić pod koła dorożki lokalnego wróżbity. Stary łgarz nie umiał nawet przewidzieć, z której strony wstanie słońce, ale jakimś cudem zbijał fortunę na swoim fachu.
Na zgaszonej latarence przysiadła wrona i zaskrzeczała głośno. Opuściłam głowę, przez chwilę obserwując, jak czarny aksamit sukni zlewa się z mrokiem zimowej nocy. Wyglądałam, jakby cienie usiłowały mnie pochłonąć, ukryć w swojej bezdennej otchłani.
Tu jest bezpiecznie, obiecywały.
Mrok nie był jednak wiele lepszy od wróżbity.
Zapaliłam latarenkę.
🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰🔰
Dla niewtajemniczonych: drabble to utwór literacki o dokładnej długości 100 słów. A wg starej dobrej Wikipedii jego celem jest "zwięzłość, testująca zdolność autora do wyrażania ciekawych i znaczących pomysłów na ograniczonej przestrzeni".
Dobry sposób na trenowanie umiejętności i zabawę słowem. Rzadko praktykuję, ale na Opowi.pl regularnie pojawiają się ciekawe konkursy, więc i ja spróbowałam swoich sił.