Cztery dni później, w
środku nocy pięcioletnią Lillian obudziło nietypowe wrażenie czyjejś obecności tak,
jak czuje się wzrok na plecach, jeszcze zanim dostrzeże się obserwatora. Ledwie
otwarła oczy, a wszystko w kajucie zakolebało się, jakby statkiem ktoś zatrząsł.
Po chwili nastała cisza. Mijały minuty, aż w końcu dziewczynka ponownie
zamknęła oczy. Niestety, sen nie nadchodził. Z jakiegoś powodu pod powiekami
utkwiła jej twarz babci, u której mieszkała prawie od urodzenia, ponieważ po
śmierci męża kobieta nie radziła sobie z prowadzeniem gospodarstwa. Kiedy dwa
miesiące wcześniej matka ojca Lillian odeszła, ten sprzedał teren sąsiadowi, a
następnie zapakował rodzinę na statek, żeby wrócić do własnego domu.
Dziewczynka sięgnęła do medalionu na szyi i
otwarła go, mimo iż w ciemności nie widziała zdjęć umieszczonych wewnątrz. Po
policzku spłynęła jej pojedyncza łza tęsknoty za ukochaną babcią, która dzień
przed swoją śmiercią obiecała być przy niej zawsze. Nawet nie zorientowała się,
kiedy zmorzył ją sen. Gdy ponownie otwarła oczy, w kajucie rozbrzmiewała dobrze
znana jej piosenka. Wciąż czuła czyjąś obecność. Zdezorientowana podniosła się
i rozejrzała wokół. Drewniana para w babcinej pozytywce kręciła się w najlepsze
na stoliku, chociaż Lillian widziała, jak ojciec chował ją do walizki między
zapasowe pary skarpetek.
W momencie, kiedy o nim
pomyślała, mężczyzna usiadł na pryczy i przeciągnął się, ziewając. Spojrzał na
pozytywkę, marszcząc brwi. Wstał, żeby zamknąć wieko pudełeczka i wtedy
dostrzegł córkę.
-Lillian? Dlaczego nie śpisz? –
uciszył melodię szybkim ruchem. – Po co wyjęłaś pozytywkę? Jest dopiero
pierwsza w nocy, moja droga panno…
-Ale to nie ja! – szepnęła z
przejęciem Lillian, kręcąc głową. – Mnie również ona obudziła!
-Jeśli nie ty, to kto? Chłopcy śpią,
a kajuta jest zamknięta na klucz – ojciec wskazał na drzwi, które, ku
zdziwieniu obojga, otwarły się pchnięte niewidzialną siłą. – Jak…?
Mężczyzna podszedł do
wyjścia i wyjrzał na korytarz. Lillian widziała, jak na jego twarz występuje
przerażenie.
-O, na Boga, woda! Selma, obudź się,
dzieci, wstawajcie!
Lillian czym prędzej
zeskoczyła z pryczy i dołączyła do ojca. W istocie cały korytarz zalany był aż
po kostki dziewczynki. Zza zakrętu wybiegła kobieta z niemowlęciem na rękach.
-Pani Dean, co się dzieje? – zawołał
ojciec Lillian, zagradzając jej drogę.
-To koniec, jeśli nie dostaniemy się
do szalup to wszyscy utoniemy! Proszę zejść mi z drogi, muszę ratować córeczkę!
Ojciec Lillian
zszokowany odsunął się na bok, przepuszczając kobietę. Jego rodzina była już na
nogach i wszyscy słyszeli złowróżbne słowa kobiety. Całą siódemką wybiegli z
kajuty, kierując się na górny pokład. Na schodach wpadli w tłum ludzi, który
zmusił ich do zwolnienia tempa. Wszyscy krzyczeli i przepychali się,
przewracając się nawzajem do lodowatej wody.
Wreszcie udało im się
wydostać na pokład opanowany jeszcze większym chaosem. Przy każdej szalupie
kłębiły się dziesiątki ludzi, próbujących uratować się ze statku, jednak
Lillian dostrzegła wśród nich znajomą postać, której nie powinno tam być,
wskazującą miejsce, gdzie stali sami mężczyźni krzyczący coś o
niesprawiedliwości i barbarzyństwie. Dziewczynka bez namysłu rzuciła się
biegiem w tamtym kierunku. Matka krzyknęła, żeby wracała, ale Lillian już
przeciskała się do szalupy. Rodzina szybko ją dogoniła.
-Najpierw kobiety i dzieci! –
krzyknął mężczyzna w mundurze i podniósł Lillian, żeby umieścić ją w łodzi
ratunkowej.
-Przepraszam, to moje dziecko! –
zawołał ojciec Lillian, machając ręką nad tłumem. – Mam tu jeszcze żonę i
czworo chłopców.
-Przykro mi, w tej szalupie jest
miejsce jeszcze tylko dla dwóch osób! Nie mogę zabrać więcej!
Ojciec Lillian wcisnął
małego Felixa w ręce żony i popchnął ją w kierunku oficera.
-Carl, ja nie mogę! Zostanę z tobą!
Kobieta zalała się
łzami, ale pozwoliła posadzić się w łodzi, którą niemal natychmiast zaczęto
opuszczać. Lillian przytuliła się do matki i odsunęła się dopiero, kiedy dno szalupy
uderzyło o taflę wody. Po raz ostatni spojrzała na pokład, skąd machali do niej
bracia i ojciec, a także niewidoczna dla innych postać, która – według przeczuć
Lillian – całą noc próbowała ich ochraniać, tak jak obiecała.
-Dziękuję, babciu – szepnęła przez
łzy, ściskając medalion.
Lillian Asplund
pamiętała tę noc doskonale, jednak przez całe życie wolała udawać, że jest
inaczej. I tak nikt by nie uwierzył.
_____________________________________________________________
_____________________________________________________________
Minął rok, a ja ponownie wzięłam udział w Konkursie Literatury i Sztuki Fantasy w mojej szkole. Opowiadania miały być pisane pod tematem "To wydarzyło się naprawdę", dlatego postanowiłam nawiązać do wydarzeń historycznych. Dziś odbyło się rozwiązanie konkursu i okazało się, że znów zajęłam 2. miejsce :) Tekst może nie jest jakiś górnolotny, ale cieszę się, że komuś jednak przypadł do gustu :)