niedziela, 31 stycznia 2016

The Next Step #1

Kiedy zaczęliśmy tańczyć, poczułam się spokojniejsza. Zniknął cały stres, który dręczył mnie jeszcze chwilę wcześniej. Jakimś sposobem nie liczyło się już dla mnie, że ten taniec miał przesądzić o naszym występie na Narodowych. Pozwoliłam sobie nawet na uśmiech. Między mną a Jamesem była jakaś chemia, dzięki której byłam pewna, że wypadniemy dobrze. Wiedziałam, że Giselle i Amanda zatańczyły niesamowicie, Emily z Hunterem to świetni tancerze, a West i Thalia mimo wpadki wykonali kawał dobrej roboty. Ale mimo to wierzyłam, że mamy szansę na ten duet.


Czułam się wspaniale, kiedy zabrzmiały ostatnie nuty, a James podniósł mnie z podłogi i objął z szerokim uśmiechem. Wróciliśmy do grupy.
- Jestem pod wrażeniem, wszyscy wypadliście naprawdę świetnie, wielkie gratulacje - rzuciła Kate z charakterystycznym dla siebie szerokim uśmiechem. - Teraz może zobaczmy, co zaprezentują kandydaci do solówek. Chloe?
Nagrodziliśmy ją oklaskami, na które niewątpliwie zasłużyła. Niestety, Michelle też wypadła świetnie i szczerze współczułam Kate i Phoebe konieczności wyboru. W dodatku Eldon i Daniel dostarczyli im dodatkowego problemu przy męskiej solówce. Kate nie omieszkała o tym wspomnieć:
- Nie mogę uwierzyć, jesteście coraz lepsi i lepsi każdego roku! Teraz udam się z Phoebe dokonać tego trudnego wyboru i wracamy do was za kilka minut. Świetna robota, naprawdę możecie być z siebie dumni!
Odprowadziliśmy je oklaskami i zajęliśmy sobą, zbijając się w gratulujące sobie nawzajem grupki. Akurat rozmawiałam z Michelle, Amandą i Giselle, kiedy zaczepił mnie James:
- Joł, Riley... muszę lecieć, wiesz, duet z Beth... - 
Widziałam lekkie poczucie winy na jego twarzy, które próbował zamaskować uśmiechem. 
- Okay. - Pokiwałam głową, opuszczając wzrok, żeby nie widział mojej miny. 
Nie byłam zachwycona tym ich duetem. Właściwie to miałam mieszane uczucia, co do Beth. Ale ufałam Jamesowi. Wiedziałam, że byli kiedyś parą i Beth nawet nie kryła się z tym, że nadal bardzo go lubiła. Czasem nawet za bardzo. Dlatego, kiedy Kate zaproponowała, żeby na konkursie duetów zatańczyli razem, miałam nadzieję, że on odmówi. Niestety, dla Beth to była duża szansa, bo w grupie B trzeba było łapać się takich okazji, żeby zaistnieć. Zwłaszcza, że jej starania o dostanie się do grupy A spełzały zawsze na niczym. 
Pewnie była to też szansa do zbliżenia się do Jamesa. 
Czasem bywałam na ich próbach i nawet pomagałam jej nauczyć się hiphopowej części choreografii, ale chociaż bardzo się starałam, irytowały mnie te uściski, przesadzone uśmiechy i inne zagrywki, którymi nieustannie go obdarowywała. Mogłam tylko przyglądać się z boku i czekać, aż to wszystko wreszcie się skończy.
Kate i Phoebe w końcu wróciły z biura, urywając rozmowy.
- Chodźcie tutaj, mamy decyzję - oznajmiła Kate, zacierając ręce. - Phoebe?
- Dobrze, najpierw chłopcy. Więc męskie solo należy do... - Złożyła ręce i wskazała nimi zwycięzcę. - Eldona.
Zaczęłam klaskać razem z innymi, ale kątem oka zauważyłam, jak Daniel wychodzi z sali z zaciśniętymi pięściami. Zrobiło mi się go szkoda, bo w zeszłym roku solo należało do niego, dopóki nie skręcił sobie kostki. Zapewne liczył, że tym razem mu się uda. 
- Żeńskie solo było bardzo ciężkim wyborem - kontynuowała Kate. - Chloe byłaś naprawdę blisko. Ale solówka trafia do Michelle.
Chloe przyjęła przegraną zdecydowanie lepiej niż Daniel. Michelle natomiast wyglądała, jakby ze szczęścia miała zaraz wybuchnąć. Dziewczyny uścisnęły się wśród kolejnej burzy oklasków.
- I duet... Riley i James.
Kiedy tylko Kate wymieniła nasze imiona, przeżyłam najpierw szok, a potem wielką radość. Nigdy nie byłam wśród najlepszych w studiu, ale razem z Jamesem pracowaliśmy ciężko na ten duet, więc chyba na niego zasłużyliśmy. 
Żałowałam, że nie ma go tu ze mną. 
Emily uścisnęła mnie mocno, a kiedy puściła, utonęłam w ramionach Westa. To było naprawdę niesamowite uczucie. 
- A następne przesłuchania, do małych grup, odbędą się w kolejnym tygodniu - dodała Kate, uśmiechając się szeroko. - Dobra robota, kochani, byliście świetni. 
Zaczęliśmy zbierać się do wyjścia. Chciałam jak najszybciej powiedzieć Jamesowi, że nam się udało i uczcić z nim jakoś ten sukces, więc nawet nie zawracałam sobie głowy przebieraniem się. Byłam podekscytowana, idąc do sali, w której ćwiczył z Beth. Już na korytarzu słyszałam muzykę z ich duetu. Wiedziałam, że właśnie w tym momencie powinni wykonywać jego hiphopową część, dlatego stanęłam w drzwiach ciekawa, jak tym razem wypadnie Beth. 
Tyle, że oni nawet nie tańczyli. Owszem stali na odpowiednim miejscu i obejmowali się tak jak to było w układzie - ona z ręką na jego szyi, on z dłonią na jej w talii. I całowali się. Nawet nie zauważyli mojego przybycia. Sekundę później odsunęli się od siebie i widziałam tylko uśmiech Beth. 
Beth, która starała się tak długo. Beth, której nigdy nie ufałam. Beth, która w końcu dopięła swego. 
James nawet się nie uśmiechał. Ale to niczego nie zmieniało. W tamtej chwili mogłam myśleć tylko o tym, że się jej nie opierał. Nie odepchnął jej. Chciał tego.
Nie mogłam dłużej znieść ich widoku. Wybiegłam stamtąd, zanim mnie zauważyli, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło.  Myśli w mojej głowie krążyły jak opętane. Może on czuł coś do niej już wcześniej. Ja... myślałam, że on mnie kocha. 
Wiedziałam... czułam, że ten duet był złym pomysłem. 
***
Następnego dnia, kiedy siedziałam z Emily w Culture Shock, nie potrafiłam zmusić się do żadnego szczerego uśmiechu. Ona opowiadała mi jakąś zabawną historyjkę, a ja myślałam tylko o tym, co widziałam wczoraj w sali muzycznej. Nie kontaktowałam się od tamtego czasu z Jamesem, a w domu od razu położyłam się do łóżka, z nikim nie rozmawiając. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę od tych wszystkich emocji. Wszystko było nie tak.
- Opowiadałam ci, co stało się wczoraj wieczorem? - przerwałam jej, bo naprawdę potrzebowałam tej rozmowy. - Z Jamesem?
- Nie.
Wyglądała na zaskoczoną, ale od razu zamieniła się w troskliwą starszą siostrę, kiedy zauważyła, jak się denerwuję. 
- Okay, więc... No wiesz, dostaliśmy duet na Narodowych i to było świetne, i ja chciałam mu o tym powiedzieć. Więc poszłam do sali muzycznej taka podekscytowana, szczęśliwa, nie mogłam się doczekać, aż mu o tym powiem - mówiłam coraz szybciej, a na twarz Emily wpełzał coraz większy niepokój. - I weszłam do środka.... i zobaczyłam go... całującego... Beth.
- Co?! 
- Całował ją. Ja nie wiem....
- Stop, stop. - Emily złapała mnie za rękę. - Jak długo się całowali?
- Ja nie wiem, wydawało mi się, że wieczność!
- Riley, uspokój się. Musisz z nim porozmawiać. Nie znasz całej historii, tylko jej część.
Wciąż byłam wzburzona, ale to, co mówiła Emily miało sens. Powinnam dać Jamesowi szansę, żeby szczerze wyjaśnił mi to wszystko. Kiwałam głową, czując przypływ nowej nadziei. Właśnie dlatego potrzebowałam rozmowy z Emily. To nie mogła być prawda, że całował Beth z własnej woli. Ona MUSIAŁA go do tego zmusić. 
- Nie możesz wyciągać pochopnych wniosków, okay? - kontynuowała Emily. - Porozmawiaj z nim i wtedy poznasz całą historię. Tylko...
Nie dowiedziałam się, co "tylko", bo James wpadł do baru tym swoim energicznym krokiem i oparł się o wielką donicę koło naszego stolika. Z jego twarzy nie znikał szeroki uśmiech. 
- Co tam? - zagadnął, kiedy Emily nagle zaczęła udawać, że rozmawiamy o jakimś pikniku. Przytaknęłam jej głupkowato, żeby James nie domyślił się prawdy, a ona ulotniła się, rzucając "Miłej zabawy" i pozostawiając nas w lekkim zakłopotaniu.
Zdecydowanie nie wyszło jej udawanie.
- Twoja siostra bywa dziwna - zaśmiał się James, siadając na jej miejscu. Odpowiedziałam wymuszonym uśmiechem. - Co tam?
- Jak było z Beth zeszłego wieczoru? - zapytałam, ignorując jego pytanie. 
Chciałam, żeby on sam powiedział mi prawdę.
- Świetnie, zrobiliśmy duże postępy i duet wychodzi nam teraz o wiele lepiej. 
- I nic się nie wydarzyło? - dopytywałam. - Nic szczególnego?
- Nie, to wszystko.
Zacisnęłam szczękę. Patrzył mi w twarz, uśmiechając się, jak gdyby nigdy nic i kłamał bez żadnych skrupułów. Dlaczego po prostu nie powiedział mi prawdy? Myślałam, że mogę mu ufać, ale on właśnie udowadniał mi, jak bardzo się myliłam. 
- Nic się nie wydarzyło - spróbowałam po raz ostatni. Mimo wszystko nadal pragnęłam, żeby coś powiedział; żeby jakoś się obronił. - Zupełnie nic?
- Nie i nie wiem, o co ci chodzi. 
Patrzył na mnie, jakbym zwariowała.
Tego było już za wiele. Straciłam go.
- A to zabawne. Kiedy poszłam do sali muzycznej zeszłego wieczora, żeby powiedzieć ci, że wygraliśmy przesłuchania na duet. - Chyba w końcu zrozumiał, do czego pnę, bo zaczął wiercić się z przerażeniem odmalowanym na twarzy. - Widziałam, jak całujesz się z Beth. A teraz kiedy dałam ci szansę, żebyś powiedział mi prawdę, kłamiesz mi prosto w twarz.
- Czekaj, Riley...
- Jest coś jeszcze, czego mi nie powiedziałeś?
- Nie, Riley, posłuchaj. Beth pocałowała mnie. Ja jej nie całowałem. 
Nie potrafiłam uwierzyć, w to co mówił, chociaż bardzo chciałam. Mógł próbować mnie przekonać, ale nie mógł zmienić tego, że już raz mnie okłamał. Dałam mu szansę. Teraz to nie miało znaczenia. Wstałam.
- Riley, proszę, ja...
Nie chciałam słuchać. Odeszłam. Uciekłam tak samo, jak poprzedniego wieczora. Musiałam pobyć sama. 
Krążyłam korytarzem, oddychając ciężko i próbując się uspokoić. To było za trudne. James zdradził mnie podwójnie i chociaż nadal go kochałam, to nie mogłam mu już ufać. Ja... nie mogłam tańczyć z nim duetu na Narodowych. 
I akurat kiedy to postanowiłam, zauważyłam Chloe z naręczem dokumentów, która przytakiwała komuś poza zasięgiem moich oczu. Kate. W nagłym odruchu pobiegłam za nimi, wołając:
- Pani Kate!
- Tak? - Kate spojrzała na mnie przelotnie i ruszyła dalej. 
- Mogę... mogę porozmawiać z panią o moim duecie?
- Pewnie.
Zrównałam się z nią, nie bardzo wiedząc, jak to powiedzieć. Po tym, co wydarzyło się między mną a Jamesem, nie mogliśmy współpracować tak jak wcześniej, więc moja rezygnacja całemu zespołowi wyszłaby na dobre. Tylko, że nie byłam pewna, czy Kate zechce to tak przyjąć. Dla niej liczył się profesjonalizm. 
- Ja... - Próbowałam zebrać słowa, ale nie przychodziło mi to łatwo. - Ja... Zatrzymajmy się na moment. 
Kate posłuchała i spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Westchnęłam. 
- Nie mogę wykonać tego duetu - wyrzuciłam z siebie pospiesznie.
I już. Powiedziałam to.
- Co to znaczy, że nie możesz wykonać duetu? Riley, musisz pomyśleć o zespole. Potrzebujemy waszego duetu. Teraz nadszedł czas, kiedy musisz być profesjonalna. - Wiedziałam. Wiedziałam, że właśnie to mi powie. - Nie wiem, dlaczego chcesz zrezygnować, ale w tym momencie wszystko, co się dzieje, musisz zostawić poza studiem i skupić się tylko na tańcu i występie. 
Zagryzłam wargę, myśląc jak ją przekonać. Nigdy jeszcze nie czułam się tak oszukana i zdradzona, miałam ochotę rozpłakać się tu i teraz, ale wiedziałam, że nie powinnam. Pani Kate patrzyła na mnie wyczekująco, a ja zrozumiałam, że nie umiem jej odmówić. 
Powtarzając sobie, że jakoś to będzie, pokiwałam głową.
- Okay. Spróbuję to zrobić...
- Dziękuję, Riley. Będzie dobrze, tak?
Nie byłam pewna, czy Kate ma rację, ale nie mogłam teraz zostawić zespołu. Nawet jeśli zdawałam sobie sprawę z tego, że praca z Jamesem będzie ciężka.
Zaszyłam się w sali muzycznej i tańczyłam tak długo, aż poczułam się naprawdę wycieńczona. Następny dzień planowałam zacząć w ten sam sposób - akurat przebierałam się w strój treningowy, kiedy do sali wparował James. Tym razem nie szło się dopatrzeć w jego kroku radosnej energii. Bez słowa zabrał mi torbę sprzed nosa i położył pod ścianą. 
- Mogę ci w czymś pomóc? - warknęłam, nie mając pojęcia, co on wyprawia. 
- Co tam? - zapytał jak zwykle, podłączając iPada do głośników.
Nie miałam ochoty na jego wygłupy. Byłam tym wszystkim zmęczona.
- Chcę ci coś pokazać - powiedział, przesuwając ławkę w to samo miejsce, co torbę. 
- James...
Nie wiedziałam, co chciałam mu powiedzieć, ale to nie miało znaczenia, bo James i tak mnie nie słuchał. Był zbyt zdeterminowany, żeby się zatrzymać. 
Odsunęłam się, kiedy próbował mnie objąć i sama usiadłam na miejscu, które mi przygotował. Zgodziłam się zostać, bo jakaś część mnie nadal chciała z nim być i właściwie nie miałam już nic do stracenia. 
Kiedy zaczęła lecieć muzyka z "Let's get lost", James wykonał salto i klasnął kilka razy do rytmu. Czułam się trochę lżej, patrząc jak tańczy. Rozumiałam, że on właśnie w ten sposób przekazuje mi, że próbuje. W tym tańcu pokazywał mi, że jestem ważna, że nie zrezygnował ze mnie. Odepchnęłam go, kiedy ponownie mnie objął, ale równocześnie roześmiałam się, bo James wreszcie o mnie walczył. Widziałam, jak odwzajemnia mój uśmiech, jak z jego twarzy znika ta nienaturalna powaga. Z ostatnim dźwiękiem uklęknął przede mną.
- Posłuchaj, Riley. Przepraszam. Za wszystko... Proszę, tylko porozmawiaj ze mną... - przerwał, żeby zaczerpnąć powietrza. - Ten taniec był dla ciebie. Ta piosenka była dla ciebie. Musisz zdać sobie sprawę, że to między mną a Beth... to nic. Zawsze byłaś tylko ty. Musisz mi wybaczyć.
To było właśnie to, czego potrzebowałam. James klęczący przede mną i mówiący, że zawsze byłam tylko ja. Uśmiechnęłam się, będąc gotowa powiedzieć, że mu wybaczam. 
I wtedy wszystko znów się schrzaniło. 
- Uu, co słychać?
James opuścił głowę słysząc jej głos i chociaż chwilę wcześniej było między nami okay, teraz wszystko wróciło. Zacisnęłam szczęki, patrząc jak Beth wchodzi do sali z tym swoim durnym uśmiechem, który miała zawsze w towarzystwie Jamesa. Miałam jej dość. Po raz kolejny psuła mój związek, a ja nie zamierzałam tego tolerować. 
- Niech zgadnę, jesteś następna w kolejce do show?
- Show? - Beth wyglądała na zdezorientowaną.
James wstał, wyciągając rękę, jakby chciał ją przed czymś powstrzymać. 
- Beth, proszę...
- James, zniszczyłeś coś naprawdę niezwykłego - przerwałam mu, nie mając zamiaru czekać, aż się jej pozbędzie. - I żaden taniec tego nie zmieni. 
Chwilę stałam, zbierając się w sobie i sięgnęłam po torbę. Ruszyłam do wyjścia.
- Riley, proszę...
- Nie. 
Odsunęłam się, tym razem bez cienia uśmiechu.
- Mogę pójść - zaproponowała Beth, ale było już za późno.
- Nie. Ty zostań. Ja wychodzę.
Odwróciłam się do Jamesa i spojrzałam na niego przelotnie.
- Z nami koniec. 
Wyszłam, nie mogąc już znieść tego wszystkiego. Tak bardzo chciałam z nim być. I tak bardzo chciałam mu wybaczyć. 
Po prostu nie mogłam tego wykrztusić. Nie kiedy znów miałam to przed oczami. 
Nie wiem, jakim sposobem wylądowałam w studiu A. Wiem tylko, że było puste, a ja potrzebowałam pustego miejsca. Żeby zapomnieć. 
Ale zamiast tego ustawiłam radio na numer 7. Nie wiem, dlaczego. Muzyka poleciała, a ja zaczęłam tańczyć duet Beth i Jamesa. Sama. Tańczyłam tak, jakby on ze mną był. Jakby ze mną tańczył. I chociaż to bolało, bo potrafiłam wtedy myśleć tylko o Beth i Jamesie, to tańczyłam dalej. 



Ale to był ich taniec. Ta myśl w jakiś sposób przeważyła szalę. Po prostu usiadłam na podłodze i rozpłakałam się. 
To był koniec. Między Jamesem i mną nie było już nic. Nic poza Beth. 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Cześć, trochę trwało zanim cokolwiek napisałam XD I w dodatku jest to tekst wzorowany na serialu, więc nic wielkiego.
Jakby kogoś zainteresowała historia to już daje info:
# The Next Step ("Akademia tańca") sezon 2, odcinki 7/8

piątek, 8 stycznia 2016

ABORCJA

Cisza. Ciemność. Ciepło. Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Po prostu w którymś momencie zdałem sobie sprawę z tego, że ... coś czuję. Nie rozumiałem nic z tego, co się działo. Dlatego postanowiłem spokojnie trwać i czekać na to, co się wydarzy.

      Mijał czas. Czasem coś mnie kolebało, innym razem słyszałem niewyraźne dźwięki. Wszystko było mi obce prócz jednego - delikatnego dudnienia gdzieś nade mną, równomiernego i nieustającego. Wiedziałem, że to coś ważnego i wiedziałem, że u mnie w środku też tak dudni, ale lżej, prawie niezauważalnie, i bardziej chaotycznie.
W końcu zacząłem odróżniać niektóre zachowania - to kolebanie nazywało się chodzeniem, a to, co słyszałem cały czas to bicie serduszka. Dowiedziałem się tego dzięki słowom - tym dźwiękom, które w końcu zaczęły nabierać znaczenia. Ale dalej było mi ciepło i otaczała mnie ciemność. Czy tak wygląda świat? Byłem pewien, że nie, bo słowa mówiły o ładnych rzeczach, opisywały je, a ja próbowałem to sobie wyobrazić. Chciałem już móc to widzieć.
Niestety któregoś dnia z czekania przy dudnieniu serca - do którego zaczynałem się przyzwyczajać i prawie nie zwracałem na nie uwagi - wyrwał mnie dziwny hałas. To były krzyki.
-Nie chcę go! - wołał znajomy już mi, kobiecy głos. - Usunę je!
Znów nic nie rozumiałem. To wszystko było takie dziwne. Kilka dni słuchałem podobnych krzyków, płaczu (taki straszny dźwięk, który sprawiał że serduszko biło szybciej - i moje, i to drugie). A potem poczułem zupełnie nowe uczucie - coś jakbym się bał, złościł a zarazem próbował być na to obojętnym. Jednak to nie były moje uczucia, a tej kobiety, która tyle krzyczała.
Słyszałem jak mówi o tabletkach. Zupełnie nie wiedziałem co to, dlatego wyczuliłem się na każde słowo. Jednak wkrótce przestała mówić, słyszałem tylko jak nalewa wody do szklanki i w końcu coś połknęła - owe tabletki.
Zrobiło mi się dziwnie. Jakby dudnienie serduszka nade mną się oddalało, wszystkie dźwięki zniknęły, byłem tylko ja i coś co ciągnęło mnie w dół. Ale gdzie?
Ciemność stawała się coraz bardziej gęsta.
Z mojej główki zniknęły wszystkie myśli.
A potem zniknęła cisza.
Zniknęła ciemność.
Zniknęło ciepło.

Ja także w końcu zniknąłem.
***
Cześć! To opowiadanie jest dość stare, bo sprzed kilku miesięcy ;) Mam nadzieję, że Wam się podobało i dacie o tym znać w komentarzach :D.
Miłego weekendu!