Cisza. Ciemność. Ciepło. Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Po prostu w
którymś momencie zdałem sobie sprawę z tego, że ... coś czuję. Nie rozumiałem
nic z tego, co się działo. Dlatego postanowiłem spokojnie trwać i czekać na to,
co się wydarzy.
Mijał czas. Czasem coś mnie kolebało, innym razem słyszałem niewyraźne
dźwięki. Wszystko było mi obce prócz jednego - delikatnego dudnienia gdzieś
nade mną, równomiernego i nieustającego. Wiedziałem, że to coś ważnego i
wiedziałem, że u mnie w środku też tak dudni, ale lżej, prawie niezauważalnie,
i bardziej chaotycznie.
W końcu zacząłem odróżniać niektóre zachowania - to kolebanie nazywało
się chodzeniem, a to, co słyszałem cały czas to bicie serduszka. Dowiedziałem
się tego dzięki słowom - tym dźwiękom, które w końcu zaczęły nabierać
znaczenia. Ale dalej było mi ciepło i otaczała mnie ciemność. Czy tak wygląda
świat? Byłem pewien, że nie, bo słowa mówiły o ładnych rzeczach, opisywały je,
a ja próbowałem to sobie wyobrazić. Chciałem już móc to widzieć.
Niestety któregoś dnia z czekania przy dudnieniu serca - do którego
zaczynałem się przyzwyczajać i prawie nie zwracałem na nie uwagi - wyrwał mnie
dziwny hałas. To były krzyki.
-Nie chcę
go! - wołał znajomy już mi, kobiecy głos. - Usunę je!
Znów nic nie rozumiałem. To wszystko było takie dziwne. Kilka dni
słuchałem podobnych krzyków, płaczu (taki straszny dźwięk, który sprawiał że
serduszko biło szybciej - i moje, i to drugie). A potem poczułem zupełnie nowe
uczucie - coś jakbym się bał, złościł a zarazem próbował być na to obojętnym.
Jednak to nie były moje uczucia, a tej kobiety, która tyle krzyczała.
Słyszałem jak mówi o tabletkach. Zupełnie nie wiedziałem co to, dlatego
wyczuliłem się na każde słowo. Jednak wkrótce przestała mówić, słyszałem tylko
jak nalewa wody do szklanki i w końcu coś połknęła - owe tabletki.
Zrobiło mi się dziwnie. Jakby dudnienie serduszka nade mną się
oddalało, wszystkie dźwięki zniknęły, byłem tylko ja i coś co ciągnęło mnie w
dół. Ale gdzie?
Ciemność stawała się coraz bardziej gęsta.
Z mojej główki zniknęły wszystkie myśli.
A potem zniknęła cisza.
Zniknęła ciemność.
Zniknęło ciepło.
Ja także w końcu zniknąłem.
***
Cześć! To opowiadanie jest dość stare, bo sprzed kilku miesięcy ;) Mam nadzieję, że Wam się podobało i dacie o tym znać w komentarzach :D.
Miłego weekendu!
Takie piękne i zarazem smutne :(
OdpowiedzUsuńhttp://lubieszpinak4444.blogspot.com