czwartek, 4 lutego 2016

The Next Step #2

Siedziałam w Culture Shock i chociaż już nie byliśmy z Jamesem parą, to znów myślałam o nim.Tego dnia mieliśmy ćwiczyć nasz duet, tylko że nie przyszedł. Nie przeszkadzało mi to za bardzo, bo nawet nie chciałam go teraz widzieć. Więc z braku laku przeglądałam jakieś czasopismo dla zabicia czasu przed treningiem z resztą grupy A.
Dopóki nie pojawił się Eldon.


- Hej, Riley, jak tam weekend? 
- Okay - odparłam, wzruszając ramionami.
- Ja... słyszałem o tobie i Jamesie. Przykro mi.
- Jest okay - powtórzyłam. - Nie twoja wina. 
Naprawdę nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Eldon był po prostu miły, ale ja nie potrzebowałam współczucia. Tylko, że on się nie poddawał:
- Riley i James zerwali ze sobą i nie da się tego naprawić? To ja już nie wiem. 
- Nie byliśmy idealną parą - zauważyłam. 
To była prawda. Ja i James byliśmy jak ogień i woda. Ale wcześniej jakoś wydawało mi się, że przeciwieństwa się przyciągają. 
- Wy chyba nie.
- A kto jest? 
Było to raczej pytanie retoryczne, więc zdziwiłam się trochę, kiedy Eldon odpowiedział. Zwłaszcza, gdy dotarł do mnie sens jego słów:
- Teraz może James i Beth. Wiesz, poszli razem na zawo... - urwał, widząc moją minę.
- Co?!
- Nie, nie, ja nie wiem. 
- Poszli na zawody? 
Czułam, że coś się we mnie gotuje. Jeszcze kilka dni temu James zapewniał, że między nim a Beth nic nie ma, a teraz... Eldon mówi mi, że poszedł z nią na ten konkurs. Nie wierzę, że to zrobił. 
- Nie, nie, nie, to tylko plotki. Ja słyszałem plotkę i...
- Och, plotkę - powtórzyłam z ironią. Eldon to beznadziejny kłamca.
- Tak, teraz wiem, że nie powinienem w nią wierzyć... Muszę iść - rzucił, wycofując się. 
Niemal potrącił przy tym Michelle, która spojrzała na mnie zaskoczona.
- Co mu się...
W tamtej chwili nie mogłam jej nic wyjaśnić. Po prostu wstałam i wyszłam z baru. Liczyłam, że studio A będzie wolne, ale część grupy już rozciągała się na parkiecie przed treningiem. To też był dobry pomysł. Zwłaszcza, że Emily od razu dołączyła do mnie i zauważywszy, że nie jestem w nastroju, nie napomknęła ani słowem na temat Jamesa i Beth. Doceniałam jej siostrzany instynkt, bo ostatnio wszędzie ich było za dużo. Zwłaszcza, że chwilę później James wpadł do studia i dołączył do Eldona z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Wbiłam spojrzenie w podłogę, rozciągając się dużo bardziej żywiołowo niż zwykle.
- Cześć, kochani. - Kate weszła do studia w jeszcze lepszym humorze niż zazwyczaj. - Zgadnijcie, co się stało. No, chodźcie tutaj.
Popatrzyliśmy po sobie, nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać. Zrobiliśmy kilka niepewnych kroków. 
- No już, bliżej - zachęciła nas Kate. 
Stanęliśmy wokół niej kręgiem z lekkim ociąganiem. Kate zawsze miała coś na głowie, jak jakieś rachunki czy kostiumy, a mimo to się uśmiechała. Ale teraz przechodziła samą siebie. To było naprawdę niepokojące. 
- Chciałam tylko powiadomić was oficjalnie, a przede wszystkim pogratulować Jamesowi, bo on i Beth zajęli drugie miejsce na konkursie duetów w ten weekend. 
A nie mówiłam, że wszędzie ich za dużo?
Tylko z mojej strony słowa Kate nie spotkały się z entuzjazmem. Eldon i Hunter klaskali, Michelle i Emily też, a ja nie umiałam nawet na niego spojrzeć. Nie pasowałam do tej scenki ani trochę. Ucieszyłabym się, kiedy Kate pozwoliła nam dalej ćwiczyć, gdyby nie to, że czułam się wtedy tak beznadziejnie. Trening i tak oznaczał dla mnie towarzystwo Jamesa.
- Ekhm, Riley, James, mogę was prosić do mojego biura? Musimy porozmawiać.
Świetnie. Zdawałam sobie sprawę, że Kate stresuje się brakiem jakiejkolwiek inicjatywy z naszej strony w kierunku duetu na Narodowe, ale nie miałam ochoty na rozmowę o tym. I sądząc po spojrzeniu Jamesa, które mi rzucił, on też nie.
W biurze nie mieliśmy wyboru, więc usiedliśmy w fotelach tuż naprzeciw biurka Kate. Atmosfera między nami była tak napięta, że nie sposób było nie czuć się nieswojo. Zwłaszcza, że Kate po dłuższej chwili nadal nie pojawiała się w gabinecie. A ja wiedziałam, że James na mnie patrzy i to irytowało mnie jeszcze bardziej, bo utrudniało ignorowanie go. 
- Więc... zajęliście drugie miejsce.
- Yeah.
- Ile szkół tańca brało udział? Dwie? - zakpiłam. 
- Nie - pokręcił głową, jakby rozczarowało go to, że się nabijam. - Więcej.
- Nie mogę uwierzyć, że tam poszedłeś.
- Miałem być nadal do twojej dyspozycji skoro nie chciałaś nawet rozmawiać?
- Nie wiem, ale myślałam, że będziesz chciał to naprawić, myślałam, że spróbujesz!
- Kate prosiła, żebym to zrobił! Co..
- Nie obchodzi mnie, o co Kate cię prosiła! - przerwałam mu, niemal wstając z fotela. 
Krzyczeliśmy o wiele za głośno i pewnie reszta grupy doskonale słyszała jak się kłócimy. Nie było co do tego żadnych wątpliwości, bo Kate akurat wtedy postanowiła wejść do biura i nam przerwać. 
Widząc jej oburzone spojrzenie, opadłam na oparcie, próbując opanować emocje. James poprawił się kilka razy i w końcu położył splecione dłonie na kolanach. Odwróciłam wzrok.
- Więc - Kate usiadła na brzegu biurka. - Jak idzie duet?
- Dobrze - skłamałam, patrząc w podłogę. 
- Naprawdę? - westchnęła. - Narodowe są tuż za rogiem, musicie zacząć ćwiczyć.
- Możemy... dostać kilka dni? 
James pokiwał głową, przytakując mojej propozycji. Naprawdę potrzebowaliśmy odpocząć od tego wszystkiego, bo w innym wypadku nie było mowy o żadnej współpracy. Ostatnie pięć minut było najlepszym tego dowodem.
- Dobra. - Kate nie wyglądała na zadowoloną. - Macie kilka dni, ale potem wracacie i musicie przygotować ten duet. 
- Okay - mruknęłam, zadowolona, że wreszcie mamy to za sobą.
Wstaliśmy z Jamesem równocześnie, niemal zderzając się na małej powierzchni. Nie patrząc na siebie, wyminęliśmy się pospiesznie i opuściliśmy biuro. Taa... Potrzebowaliśmy zdecydowanie więcej czasu niż kilka dni...
Ale oczywistym było, że nie mieliśmy takiej swobody. Nie mogliśmy tyle czekać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że problem tkwi we mnie i chociaż to on zawinił... Moim obowiązkiem jako członka grupy A było schować dumę do kieszeni i spróbować.
Dlatego wylądowałam po raz kolejny tego dnia w Culture Shock z jakiś czasopismem w ręce. Czekałam na Jamesa... znowu. Tyle, że tym razem chciałam go spotkać.
Po kilku minutach wszedł wreszcie do baru i stanął w kolejce, ignorując mnie. Normalnie zrobiłabym to samo, ale teraz wstałam i podeszłam do niego, wykręcając ręce. Musieliśmy pogadać.
Tylko, że nie wiedziałam jak zacząć. Chwilę wcześniej skakaliśmy dobie do gardeł, więc normalna rozmowa wydawała się zupełnie nierealistyczna. Wyciągnęłam rękę, żeby klepnąć go w ramię, ale cofnęłam ją równie szybko. James odwróci się, popatrzy na mnie i co wtedy? Powinnam go przeprosić czy może udawać, że nic się nie stało? Nie wiedziałam też, co on zrobi. To wszystko było takie dziwne, ostatnio stanowczo za często zmieniały się nastroje między nami. Niczego już nie dało się przewidzieć. A ja nie byłam za dobra w spontanicznych działaniach.
Ale nie mogłam się wycofać, więc niepewnie dotknęłam jego ramienia. Odwrócił się zdezorientowany.
- Riley! - Kiedy mnie zobaczył, na jego twarz wypełznął wielki uśmiech.
Co za ulga.
- Hej... - Nadal nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Co tam?
- Chciałam tylko złożyć ci gratulacje - rzuciłam na poczekaniu. - Za podium z Beth.
Naprawdę cieszyłam się tym, że zajął drugie miejsce. Nie okazywałam tego ze względu na Beth, ale nadal troszczyłam się o niego i chciałam, żeby mu się udało. Serio.
- Posłuchaj, między mną a Beth... - zaczął się tłumaczyć, jakby uznał moje słowa za kolejną zaczepkę.
- Nie. - Podniosłam rękę, żeby go powstrzymać. - To już nie ważne.
Nie potrzebowałam drążyć tego tematu po raz kolejny. To, co było między Jamesem a Beth już mnie nie dotyczyło. Nie byłam już jego dziewczyną, tylko partnerką na zawodach. Znajomą. To właśnie było nam potrzebne, a nie ciągłe rozstrzyganie, co tak naprawdę ich łączy. Dla dobra zespołu.
- Skoro to nie jest ważne, to czemu ze mną rozmawiasz? - James rozłożył ręce, patrząc na mnie ze zdezorientowaniem.
- Po prostu chciałam złożyć ci gratulacje - powtórzyłam, wciąż wykręcając palce.
I nagle poczułam się tak źle.
Nadal kochałam Jamesa i oszukiwałam samą siebie, udając, że tak nie jest. Bolało mnie, że to, co było między nami już nie istniało. Chciałam, żeby znów było jak dawniej. Ale wybaczenie Jamesowi było jeszcze trudniejsze niż życie bez niego. Nie mogłabym patrzeć mu znów w oczy i udawać, że jego znajomość z Beth to nic nie znaczący szczegół.
I wtedy James podszedł bliżej, rozkładając ręce, jakby wiedział doskonale, że za nim tęsknię. Ale ja nie mogłam na to pozwolić. Partnerzy. Duet. Już nie para. Ważne było, żeby zachować granice. Dlatego podałam mu rękę, zanim zdążył mnie objąć. Popatrzył na nią zawiedziony, potem zerknął na mnie i w końcu odwzajemnił gest. Trzymał mnie zbyt długo jak na zwykły koleżeński uścisk, więc pierwsza cofnęłam dłoń.
A on po prostu minął mnie i wyszedł bez słowa. Ciężko było przyglądać się, jak z zadowolenia na mój widok przeszedł w cichy smutek. Wtedy i mnie się on udzielał.
***
Jak zwykle po jakimkolwiek kontakcie z Jamesem w ostatnim czasie wylądowałam w sali muzycznej. Coraz lepiej wychodziło mi solo, które wymyśliłam po naszym zerwaniu. Było pełne emocji i takie ciemne... opowiadało o tym, co działo się we mnie. Wszystko, co wydarzyło się między mną a Jamesem, Beth.
Najczęściej, kiedy tańczyłam, czułam się dobrze, ale tym razem robiłam to, bo czułam się źle. Tego dnia czułam się wyjątkowo strasznie przez tą kłótnie z Jamesem, przez tą okropną tęsknotę, której w ogóle nie powinnam była czuć. Wiedziałam, że tańczę coraz bardziej chaotycznie i może zbyt emocjonalnie, choć kiedyś wydawało mi się, że to nie możliwe.
I właśnie wtedy zobaczyłam Emily. Weszła do sali i stanęła w drzwiach z zaniepokojoną miną. Nie przerwałam tańca. Przybycie Emily nic nie zmieniało, ta solówka nie mogła zostać niedokończona.


Po skończonym tańcu przez dłuższą chwilę nie miałam sił podnieść się z podłogi. Dyszałam wyczerpana solówką, dzisiejszym dniem i tym wszystkim, co spadło na mnie tak nagle... Rozpłakałam się, słysząc jak Emily podchodzi do mnie powoli, chyba nie do końca pewna, czy powinna coś powiedzieć. Wstałam, bo potrzebowałam jej w tamtej chwili, potrzebowałam, żeby ktoś mnie pocieszył.
To wszystko mnie przerosło.
Emily przytuliła mnie do siebie jak małe dziecko. Głaszcząc mnie po głowie, powtarzała, żebym się uspokoiła, aż w końcu łzy przestały lecieć, a ja poczułam się taka pusta.
Nie potrafiłam już dać sobie rady z tym sama. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W związku z prośbami o ciąg dalszy historii Riley i Jamesa, postanowiłam kontynuować tę opowieść :D A dziś akurat nie zaszczyciłam szkoły swoją obecnością, więc... znalazłam chwilę na kolejną część ^^
Przypominam - The Next Step ("Akademia Tańca"), sezon 2, tym razem odcinek 9 ;)
Dzisiejszy wpis jest chyba jeszcze bardziej płaczliwy niż poprzedni, a w dodatku znów się rozpisałam, ale mam nadzieję, że nie przeszkodzi to nikomu w dotarciu do końca :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz